Tegoroczne święta były wyjątkowe... Bo amerykańskie!
Szczerze powiedziawszy nie do końca byłam podekscytowana świętami, nie bardzo potrafiłam wczuć się w atmosferę swiąt, mimo nieustannych świątecznych melodii i nieziemsko przystrojonych domów.
Obawiałam się także spędzenia pierwszych świąt z dala od rodzinki, z dala od świątecznego karpia na wigilijnym stole i makówek przygotowanych przez tatę..
Obawy oczywiście okazały się śmieszne ;) Święta były magiczne, rodzinne i wspaniałe!
Był to bardzo intensywny czas, ale niezapomniany!
Wigilijny poranek spędziliśmy przygotowujac brunch dla znajomych, których gościliśmy tego dnia.
Wspaniały czas w gronie wspaniałych ludzi! Atmosfera bardzo rodzinna i przyjazna ;)
Południe spędziliśmy w kościele hostów, gdzie odbywało się kolędowanie... no chyba można tak powiedzieć :P Nie był to mój brzeziński polski kościół, ale było wspaniale! Po powrocie... kolacja wigilijna... składająca się z jednego dania! czyli zwykła kolacja :P. Na koniec wigilijnego wieczoru odbył się seans głupkowatego filmu! <3 Podoba mi się ta tradycja i wprowadzę ją w życie! Wprawdzie nie był to Kevin, ale cóż...
Następnego ranka otwieranie prezentów rozpoczęliśmy o 7 rano... Poczekali na mnie... dobrze, że nie kazali mi wstawać o 5:30 ;P
Prezentów tona... otwierania na 2 dni... amerykanie są szaleni, ale dostałam od nich najwspanialszy prezent pod słońcem! Bilet do Polski! Dokładnie tak! Spędziłam cudowny tydzień w Polsce dzięki nim! <3. Resztę dnia spędziliśmy u dziadków w Nowym Jorku, gdzie odbyło się ... oczywiście otwieranie prezentów... i obiad i kolędowanie... Było cudownie i mogłam poczuć się jak prawdziwy członek tej cudownej rodziny!
Intensywnie, rodzinnie, zwyczajnie ale magicznie!
Każdego dnia jestem wdzięczna za moją amerykańską rodzinkę, którzy się o mnie troszczą i kochają jak członka rodziny i sprawiają , że czuję się tutaj jak w domu!
Mikołaj zrobiony przez mojego zdolnego 6-latka!
Świąteczny Nowy Jork!
Następna będzie relacja z Polski! ;)